Z cyklu: Wiersze satyryczne
Ja
cały długi rok czekałam,
upiekłam sernik, tort, ciasteczka,
lecz nikt nie przyszedł
w dniu imienin…
Od płaczu mokra już chusteczka,
nikt nie zapukał, nie zadzwonił,
nie przyniósł kwiatów,
choćby z lasu…
Nawet okłamać nikt nie raczył,
że lubi do mnie zajrzeć
czasem…
Rano zaglądam też na forum,
być może poszukują mnie tam…
Kurcze, a jednak nie szukali,
nie mam już wątpliwości zatem,
że wszyscy o mnie zapomnieli,
jakbym już całkiem nie istniała,
o takim jednym dniu imienin,
a ja się przecież tak starałam.
Nie widać choćby i pół wpisu,
a nawet… nawet… ćwierć życzenia…
Trudno, już wszystko zrozumiałam
nikt mnie nie lubi, bez wątpienia,
a pyszne ciasta się marnują...
Więc, choć na zdrowie mi nie wyjdzie,
co zrobić z nimi kombinuję,
gdy do wieczora nikt nie przyjdzie…
Zemsta od środka mnie rozpiera,
gotowam sama zjeść te ciasta,
te sto tysięcy kalorii, cholera!!!
Nic nie zostawię im
i basta!
Już kończę sernik i torcisko.
łzami sieroty doprawiane,
na złość im zrobię i zjem wszystko
bez nich!
To już postanowione!
A co,
wyrzucić, dać sąsiadom,
którzy mi życzeń nie złożyli?
Sama zjem wszystko!
Powiedziałam!
Oni na deser nie zasłużyli
Wątroba trochę mi wysiada
lecz się poświęcam dla zasady!
Nikomu nie dam, kto przeoczył
mój dzień imienin,
bez przesady…
Kiepsko się czuję po tych tortach,
lecz satysfakcja we mnie wzbiera,
że się zemściłam na tych wszystkich,
co zapomnieli przyjść, cholera!!!
autor: Maria Mickiewicz-Gawędzka
ostatnia modyfikacja: 2013-01-26
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (2):
Dziekuję Gabrielo. To bardzo miłe. :)))