Zgasła płomienność makijażu
Ukazując wstydliwe oblicze zaćmienia
Obłok zbudowany z grzechów
Odkrył zmysły częstując drwinami
Źródło losu skrywa skromne oczy
Niosąc niepewność pośród gęstych wad
Zrzucam skórę bez opamiętania
Pośród pomruków nienawiści
Żal zaciska szpony na gardle
Wypalając pustkę tykającą bombą
Bezduszne zawiłości zaśnieżonych uczuć
Pozostawiły bruzdy w ludzkiej pamięci
Naznaczony piętnem świętych patronów
W pełnym rynsztoku obolałych emocji
Upadam w kałużę traumatycznym lękiem
Ściskając palcami zapach opętania
Twarz stała się niewolnikiem
Przykutym do wyrzutów sumienia
Pozbawiony człowieczeństwa umysł
Usiadłszy na parapecie czyśćca
Zaczął zmieniać potrzaskane ciało
W zamkniętą ciszę spustoszenia
autor: Sławomir Lęga
ostatnia modyfikacja: 2025-02-20
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (0):