Dość. Dość już, dosyć. Chcę, żeby mnie zostawiła. Ona nie odpuszcza. Chcę, żeby to się skończyło jak najszybciej. Nie mam już szans na dalsze istnienie. Nie dbam o wodę, którą mnie poi, ani o jedzenie, którym mnie karmi. Cierpię. To co robi, tylko wydłuża moje męki. Jej nadzieja mi szkodzi. Od dwóch dni nie opuszcza mnie wcale, nie przestaje mnie dotykać, nie spuszcza ze mnie oka. Kontroluje każdy mój oddech, każde bicie mego serca i ciągle głaszcze mnie po głowie. Wezwała doktora, żeby pokazać mu szramę na moim brzuchu. Widać było bezradność w jego oczach, lecz ona jej nie dostrzegła.
„To bardzo brzydka rana. Możemy jedynie ulżyć w cierpieniu. Proszę użyć tej maści, gdyby ból się nasilił.”
Przyznaję, ból maleje dzięki jej dotykowi albo dzięki tej maści. Zamykam oczy i przysypiam na chwilę. Potem znów jęczę z rozdzierającego mnie bólu. Gdy tylko usłyszy mój głos, natychmiast zjawia się przy moim boku. Naciera mnie maścią i rozpoczyna czuwanie. Zakłada ręce i zaciska je tak mocno, jakby chciała jedną ręką złamać kość drugiej.
Wygląda to tak, jakby chciała samą siebie ukarać, za swoją bezradność.
Jak to w ogóle się stało, że tu jestem?
Jak mogła mi się zdarzyć taka pomyłka? Czy brnęlibyście w sytuację mówiąc do siebie ”co za pomyłka” ? Gdybyście znali wszystkie konsekwencje, czy zaryzykowalibyście swoje życie? Mnie się to zdarzyło.
Gdyby został jakiś mały margines. Ah! Gdyby został...
To było takie głupie! Zresztą było już późno. Najbardziej złudna pora dnia, gdy słońce chyli się ku zachodowi, a światłocienie tworzą iluzje.
Wszystko wydaje się wtedy wszystkim lub zupełnie czymś innym.
Trzeba to sobie powiedzieć szczerze, to nie światło nas okłamuje, to my sami siebie okłamujemy!
Dobrze, przyznaję; kierowała mną chciwość, ale co też znowu za błyskotka to była? Przyćmiła wszystko, co do tej pory było mi znane.
Gdyby nie była to kusząca okazja, czy warto byłoby ryzykować?
Może i nie.
„Może” to takie niedobre słowo. Nie samo w sobie, ale w tym, jakie powoduje doznania. Ten entuzjazm, to podniecenie, które nigdy nie pozwoli nam myśleć, że właśnie pakujemy się w kłopoty.
„Może, nic mi się nie stanie. Może tym razem mi się poszczęści. Może się uda”.
Znowu przyszła do mnie. Do jej nóg, zaczęła łasić się jej kotka.
Skarciła ją.
„I co ja mam ci teraz powiedzieć? Już tyle razy to ode mnie słyszałaś. Skoro nauczyłaś się, że nie wolno ci wskakiwać na ławkę w kuchni, dlaczego nie nauczyłaś się, że nie wolno ci robić również tego? Co jeszcze mam zrobić, żeby w końcu do ciebie dotarło, że tego nie chcę. Wtedy myślałaś, że jestem smutna albo zagniewana, dlaczego dziś tego nie widzisz? A ja tu przecież zaraz umrę z powodu wyrzutów sumienia. Nie powinnaś tego robić! Nie oczekuję od ciebie niczego. Proszę, nie przynoś mi niczego więcej!”
Wzięła mnie delikatnie w swoje ręce:
„Jaskółko wybacz, wybacz jej. Jest mi bardzo smutno, ale nie mogę się na nią gniewać. Kiedy ją znalazłam, ona również była dzieckiem. Była tylko małą, bezbronną kotką, całą pokiereszowaną przez samochód. Z ledwością ją uratowałam. Teraz mi się odwdzięcza. Przynosi mi podarunki. Zły to sposób na podziękowanie, ale intencja jest dobra.”
Hediye
Artık yeter! Yeter! Bıraksa beni! Vazgeçmiyor. Bir an önce bitsin istiyorum. İyileşme şansım yok. Ne içirmeye çalıştığı su umurumda ne de çiğneyip verdiği lokmalar. Canım yanıyor. Acımın süresini uzatıyor. Onun umut etmesi bana daha çok zarar veriyor. İki gündür ellerini, gözlerini üzerimden ayırmadı. Nefesimi kontrol ediyor, kalbimi dinliyor, gelip gidip başımı okşuyor. Karnımdaki yarayı göstermek için doktor çağırdı. Doktorun ümitsiz bakışlarını ben gördüm, o görmedi.
“ Çok ağır bir yara. Belki acıyı hafifletebiliriz. Ağrı oldukça bunu sürün.”
İnkâr edemem… Elleri bana değdiğinden mi yoksa merhemden mi sebep acı biraz azalıyor. O zaman gözlerim kapanıyor, kısa bir süre uyuyorum. Sonra dayanılmaz acıyla tekrar inlemeye başlıyorum. Sesimi duyar duymaz yanıma geliyor. Merhemi sürüyor, beklemeye başlıyor. Ellerini birleştiriyor. Birine diğerinin kemiklerini kırdırmak ister gibi ovuşturuyor. Çaresizliğine ceza veriyor sanki…
Peki ya ben nasıl bu hale geldim?
Nasıl böyle bir hata yaptım? “Hata yapıyorum” diye diye, yapmaya devam edilir mi? İhtimalleri bile bile can risk edilir mi? Ettim işte…
Az pay bıraksaydım ya! …Ah bıraksaydım keşke!
Zaten doymuşsun, vakit de geçmiş, ışığın en oynak saati…
Her şey, her şey gibi görünecek elbette. Durust ol! Kandığın ışık değil, kendinsin.
Hadi ben açgözlüydüm, o pırıltı neydi öyle? O ana kadar öğrendiğim, bildiğim her şeyi unutturdu bana.
İhtimal içermeseydi yine de göze alır mıydım?
Belki…
“ Belki” ne kadar kötü bir sözmüş. Kendisi değil, hissettirdiği… O coşku, o heyecan başına kötü bir şey gelebileceğini düşündürtmüyor.
“Belki bir şey olmaz. Belki bu sefer şans benden yana olur. Belki ben kazanacağım.”
Yanıma geldi yine. Ayaklarının etrafında da şu kedi…
Kediye söyleniyor;
“Ne diyeyim sana bilmiyorum. Bu kaçıncı? Tezgâha çıkmamayı öğrendin, bunu öğrenemedin. İstemediğimi anlaman için daha ne yapayım? Başka zaman kızdığımı, üzüldüğümü anlıyorsun, bunu niye anlamıyorsun? Vicdan azabından öleceğim. Yapma kızım yapma! Senden bir şey beklemiyorum. Bana bir şey getirme! ”
Beni avuçlarına aldı.
“Affet minik kırlangıç! Çok üzgünüm çok! Ona da kızamıyorum. Bulduğum zaman daha bebekti. Onu da zor yaşattım. Motor parçalamıştı her yerini. Şimdi bana hediyeler getiriyor. O da böyle teşekkür ediyor işte! Yöntemi kötü de, niyeti iyi.”
autor: Setenay Aslı Sopacı
ostatnia modyfikacja: 2016-11-13
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (0):