w przededniu na szkle zawisł pojedynczy
oddech – rana na trzy palce. nieśmiało zbliżałam się
do pęknięcia: wytrzymaj, wstrzymaj, proszę, nabierz.
ciszej. słodziej. posłuszna
jak dobrze wychowany pies. po raz pierwszy
wstydziłam się
nas zrozumieć, zamknąć centymetr życia
w zgrabnej puencie.
autor: Barbara Elmanowska
ostatnia modyfikacja: 2014-11-17
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (0):