CAŁA ZAMIENIAM SIĘ W NIEBYT
Utwór o Przyjaźni, Miłości, Życiu
z groteskową, trochę tajemniczą fabułą
lecz bardzo poważną puentą.
Czuję, że żyję na kredyt,
cała zamieniam się w niebyt
powoli odchodząc od świata…
Wystarczy mi skromna chata,
kilku przyjaciół w notesie
i paru krewnych gdzieś w świecie,
co są może… albo ich nie ma…
Można napisać, gdy trzeba
lub dzwonić,
ot tak, przypadkiem,
pogadać z Markiem lub Władkiem,
zapytać, jak im się wiedzie,
choć wiem, że nie żyją w biedzie,
wszystko się u nich układa.
No cóż, zapytać wypada…
Lecz ja niechętnie piszę
i na słuchawce nie wiszę.
Ja eseistka, poetka,
trochę wróżka i ascetka
trochę wiedźma sekutnica,
trochę taka… biała czarownica
dzisiaj Wam sekret powiem,
o tym, co w nocy robię,
jak latać w marzeniach potrafię,
i zawsze do kogoś trafię…
Czasem przeniknę twe progi
jak cień twój, słodki sen błogi,
odwiedzę cię w świetle księżyca…
U wróżki - szamanki to zwyczaj
że sobie wędruje nocą…
Gwiazdy w oddali migocą
torując drogę do ludzi,
choć jawny sprzeciw to budzi.
Nie wiem, dlaczego i po co,
zawsze wędruję nocą
forsując ściany, jak zjawa…
Radością ta myśl mnie napawa,
że dzisiaj odwiedzę ciebie,
by rzec, co tam słychać w niebie…
I tylko tak nie drżyj ze strachu
chłopie mój, bracie, gachu,
gdy czujesz ducha przy sobie…
Choć jestem, to pójdę sobie
za dzień może lub
za godzinę…
Co tobie?
Masz dziwną minę.
Zjawy się boisz, ducha?
Nie lękaj się mnie…
Posłuchaj,
nie straszne nocne mary,
gdy człowiek pełen wiary…
Miotasz się tak z osłupienia,
że widzisz mnie, choć mnie nie ma,
że czujesz tak, jak za życia…
Ja ci pomacham z ukrycia,
ruchem szamanki subtelnym,
pokażę ci swoje zęby
w uśmiechu, he, he, he(!)
trochę… tajemnym,
zastukam w okno i ściany
Witaj, mój chłopie, kochany!
kamracie, mężu drogi!
Dalekie przebyłam drogi,
by cię odnaleźć na nowo!
Co z tobą?
Wyglądasz niezdrowo
i tak, jakbyś się bał czego…
No, witaj, witaj, lebiego!
Przywiały mnie wichry w te strony…
Ty chory? Onieśmielony?
Nie cieszysz się, że jestem u ciebie?
Tak miło tu, słodko… jak w niebie…
To ja jestem, ja, mój kochany.
Zostałeś przeze mnie wybrany
do długich wędrówek nocą.
Spójrz w niebo, jak gwiazdy migocą,
jak piękna jest Wenus na niebie
Wielki Wóz czeka na Ciebie.
To gwiezdna Niedźwiedzica…
Polatam z tobą dzisiaj…
No co ty… kolego, gachu,
pocisz się tak...
Ze strachu?
Z przykrością niestety przyznaję,
mój luby mnie nie poznaje.
To ja, twoja jedyna,
ta ubóstwiana dziewczyna,
za którą latałeś, jak głupi, gdy
żyłam...
Strasznie pobladłeś…
Masz dreszcze
a ja,
ja mam chęć jeszcze, jeszcze
poigrać choćby do rana…
To ja,
ja,
twoja ukochana…
Dziś jestem tylko zjawą,
sennym widziadłem, marą.
Czy ducha polubić się nie da?
Ty milczysz wciąż…
No cóż… Bieda...
Chciałam być twoim marzeniem,
sennym widziadłem, cieniem,
duchem, co nagle ożywa,
na losy świata wpływa.
Rzeknij coś do mnie miłego…
no, choćby co banalnego…
Jest takie jedno słowo…
Niech będzie …. odlotowo…
No właśnie! Właśnie, kolego!
Od razu tak było trzeba
wyjąkać, kocham cię, kocham(!)
zamiast za sofę uciekać…
„Kocham” dla wszystkich zbawieniem,
win wszelkich jest odkupieniem,
nadzieją dla świata całego,
przestrogą dla zła wszelkiego…
Kochając nic złego nie czynisz,
pomniejszasz swoje winy,
stajesz się lepszym człowiekiem
i szlachetniejesz z wiekiem…
Więc mówmy to sobie na co dzień,
od święta też nie zaszkodzi,
najwięcej w życiu codziennym:
Kocham, choć jesteś wredny,
kocham ich, ciebie i jego,
a czasem też wroga swego…
Kocham cię, kocham, szanuję,
choć bywa, że słowem wojuję,
i czasem coś niemiłego
rzeknę pod wpływem… czegoś...
Lecz rzadko kiedy po złości,
gdy nastrój mam do
miłości…
Zabieram cię w rejs po marzeniach,
gdzie bólu i smutku nie ma,
gdzie wszyscy wszystkich kochają
i słowo przyjazne mają
w śmiałych iluzjach, nocą.
Sny nasze są właśnie po to,
byśmy się w nich widywali,
wspomnienia pielęgnowali.
Dziś żegnaj i zaśnij, proszę,
Ja długich rozstań nie znoszę
Spełniają się czasem marzenia,
gdy jesteś…
choć nas już nie ma…
autor: Maria Mickiewicz-Gawędzka
ostatnia modyfikacja: 2017-03-30
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (2):
:)