Matko! Kończy się dzień
A Twój Syn nie nadchodzi?
----------------------------------
------------------------------Tymczasem wychodzi z Jerycha
Tłum wznieca kurz i pył
Usta schną jak siano od upału
Naucza.
Jezusie ! Synu Dawida, zmiłuj się nade mną !
Nauczycielowi jak struna drgnęła powieka
Przy drodze z miasta
Zamiast kupy śmieci
Siedział i śmierdział Bartymeusz ślepy
I śmiał jeszcze wołać
W jaki upał tak gorąco i gwarno
Tyle ludzi problemów susza tłok piach tłum
I gwar tyle słów z kurzem i hałasem i potem
I zamieszania tyle
Wokół jak mówili jedni- Proroka.
Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną!
I wtedy
Wezwał kupę śmieci
Kurz z hałasem osiadł na zdeptanej drodze
Słowa wróciły do źródła
Och Bartymeuszu, Bartymeuszu,
Biegłeś choć jeszcze ślepy
Lżejszy od powieki
Biegłeś ? – nie, płynąłeś w powietrzu
Jak można biec będąc ślepym?
Bartymeuszu czy wiesz, że jesteś pierwszym sportowcem?
Któremu On w nagrodę za bieg?
Przywrócił wzrok.
A płaszcz Bartymeuszu
Przecież to cały twój dom majątek i samochód,
Zostawiasz?
Szczęśliwiec i gwarmówcy
Całe skurzałe otoczenie
Poszli już za Nim
Jak rój pszczół na lato za
Królową.
A za Synem, za tłumem
Szła Matka
Okryta płaszczem z dreszczy.
O! Matko pozwól
Że podniosę z drogi
Pozostawiony płaszcz Bartymeusza
I będę czekał
Przy swej drodze
Na Tego, co kończy dzień i ból przemógł.
A Ty Matko poproś Go
By wracał tą samą
Drogą.
Ani kropli wody a tyle łez
Ani jednej łzy a tyle tęsknoty.
Katowice 07. 01. 77
autor: Zbigniew Gawiński
Komentarze (0):