Wiersz pustelniczki
Może dosyć
Chciałam dziś przekazać
pismem wierszowanym
coś może ważnego,
może nie,
tym razem,
lecz się pogubiłam
w tym natłoku myśli
i już sama nie wiem,
co wypada rzec mi
albo co napisać…
Tekst jest wierszowany,
być może przydługi,
więc może nad ranem
albo po kawałku
cokolwiek opowiem,
przy okazji prawdy
o sobie się dowiem,
żem przewrotna kłamczucha,
albo kokietuję,
kiedy prawdę o sobie
ludziom przekazuję,
że nie jem, nie sypiam,
nie palę, nie piję
a jednak, mimo wszystko,
ciągle jeszcze żyję
i schudnąć tak trudno
pomimo udręki.
Nikt nie śpieszy skrócić
mej ascezy męki,
zmusić do jedzenia,
palenia lub picia,
mówić, że już dosyć
przykładnego życia,
że warto się wyrwać
z okowy świętości,
by czasem poszaleć
zamiast ciągle pościć,
wszystkiego odmawiać,
żyć jak pustelnica
i zacząć po ludzku
z wszelkich praw korzystać,
jak Pan Bóg przykazał,
choć pewności nie ma,
że pokusy świata
są darami z nieba…
I gdyby tak kiedyś
najeść się bigosu,
dołożyć parówek,
smalcu albo sosu
popić dobrym trunkiem,
przegryźć ogóreczkiem,
zostać z ludźmi,
nie katować się
głodówką wiecznie…
Muszę jednak kończyć,
bo znów mi ktoś przerwie
mój wywód przydługi,
no i kłopot będzie,
co z nim robić,
więc zmykam.
W pustelni swojej smętnej
nadal się zamykam,
aby w niej spokojnie,
w ciszy
się zadręczać,
swymi problemami
ludzi nie zamęczać.
A rozrywki? Zabawy?
Mam je, niczym w banku.
Stosy pysznych łakoci,
i czułych kochanków,
po śmierci,
w niebie,
piekle
może na Księżycu?...
Tymczasem wciąż tutaj,
na Ziemi,
w tym życiu…
autor: Maria Mickiewicz-Gawędzka
ostatnia modyfikacja: 2012-10-02
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (3):
Myślę, że moja mama dopóki będzie żyła, będzie traktować mnie jak dziecko:) Jak każdy kochający rodzic. Więc Bóg tak nas traktuje całe życie, bo jest wieczny:) Wszyscy jesteśmy dziećmi. Myślę też, że nie tylko osoby starsze, ale wszyscy zastanawiają się nad opinią innych. I choć pewne postępowanie nie krzywdzi nikogo, myśl: co pomyślą inni psuje nam życie. Wiele młodych osób ma problemy ze zdrowiem i linią. Nastolatki to chyba najbardziej zakompleksione istoty. Życie zatacza koło. Jako nastolatka byłam pustelniczką, ponieważ z różnych względów nie pasowałam do schematów. Na starość znów to się powtórzy. A i środek życia tylko trochę lżejszy. Zastanówmy się, kiedy następnym razem skrytykujemy kogoś na ulicy, np. kobietę, która ubrała się nieodpowiednio na swój wiek, czy figurę, czy to naprawdę istotne. Tak tworzymy sobie piekiełko. A poczucie humoru ratuje wszystko naprawdę:)
Jak widać, wiersz zmuszający do myślenia.