Klub Literacki RUBIKON
Klub Literacki RUBIKON

Zawsze fragment

(Człowiek to nieupierzone zwierzę dwunożne. Jego ciało więzi duszę, a jego tożsamość jest esencją, jest stała i niezmienna)

 

Każdy człowiek ma swój temat tabu. Nie wolno go dotykać, choćbyśmy znali ową osobę nader dobrze. Wolno się poruszać jedynie po oswojonych już przestrzeniach.

Jesteś taka zaborcza. Zachłanność. Wszystko chcesz teraz. To szybko cię wciągnie i nie będziesz chciała już mnie widywać. Zmieniłaś się. Pięknie wyglądasz. Stara już jesteś. To widać po tym, jak się do nich odnosisz. Dziecino, dziecino…Nie potrafisz narzucić dyscypliny. Oni cię słuchają. Czują pewien obowiązek wobec ciebie. Jesteś bałaganiarą. Nie pozwolę, abyś robiła mi porządek. Ależ ty masz energii. Słaba psychika. Dasz radę. Jesteś silna.

Wszyscy jesteśmy tacy sami . Jedyna różnica tkwi w dominancie. Dominanta to statystycznie najwyższa liczba takich samych opinii na temat jednej osoby.

Byłam dziś u ojca w pracy.

Tam, gdzie pracują mężczyźni jest brudno. Na ścianach wiszą plakaty z nagimi, bądź półnagimi kobietami. Podłoga jest brudna, brudne są ich ubrania robocze, brudny jest stół, na którym stoją brudne od osadu z herbaty i kawy kubki.

Tam, gdzie pracują kobiety jest estetycznie. Kobiety upiększają pomieszczenie, w którym przebywają. Kobiety utrzymują czystość.

Kobiety mówią: Zawsze, gdy umyję okna, pada deszcz.

Mężczyźni mówią: Zawsze, gdy umyję samochód, pada deszcz.

 

- On napisał w „Nowej szkole filozoficznej”, że nic nie ma sensu i, że sensu nie ma nawet on sam.

- Życie to najwyższa wartość.

- Nie brakuje ci sensu w życiu?

- Sam go nadaję.

- Jesteś jak Syzyf.

- Czytałem ostatnio o kobietach robiących karierę. Podobno dążą jak najszybciej do orgazmu, a gdy już go osiągną, ubierają się i wychodzą, podczas, gdy mężczyzna wciąż leży rozanielony.

- To nie ja. Ja czekam do końca.

- O tak. Ty nie należysz do tej grupy.

- Myślisz, że wojna ma charakter kulturotwórczy?

- Myślę, że do wojny doprowadziła kultura.

- Czasami wystarczy jedna myśl ludzka, aby miliony zginęły.

- Nie mogę znieść tej myśli. Też jestem człowiekiem.

- Czytałam ostatnio o człowieku, który kupił parę żółtych butów. Owy człowiek wrócił do domu, przymierzył swoje nowe żółte buty i okazało się, że są za małe.

- I co zrobił? Oddał je?

- Owszem, oddał i wymienił na ten sam numer. Wrócił do domu, przymierzył i znów okazały się za małe.

- Często myślimy, że wybieramy coś innego, nowego, a tymczasem wpadamy w tą samą formę.

- Nie piszę już, bo nie sublimuję. Każdy najmniejszy popęd, każdą najmniejszą chuć zaspakajam od razu. Nie mogę się powstrzymać. Asceza…To jakiś ideał. Dziwi mnie, że kultura w ogóle powstała. Jej twórcy musieli być ode mnie tak różni.

- Czytałem o małżeństwie, w którym ona musi zakładać buty na obcasie lub kozaki i tylko wtedy on jest podniecony i im się udaje.

- Jesteś jak te nastolatki pod wpływem hormonów.

- Bzdura. Jestem od nich dużo starsza. Mój popęd, popęd kobiety w tym wieku, nie mieści się w tej samej szufladzie, co popęd nastolatki.

- Jej, jak ty często się śmiejesz. Zazdroszczę ci tego pozytywnego podejścia do życia.

- Tylko ja jestem wierna.

- Nie musisz.

- Ale chcę. Wtedy przybywanie w towarzystwie drugiej osoby jest najprzyjemniejsze.

 

(Człowiek to dusza zamknięta w automacie, czyli w ciele)

 

Byłam na koncercie jazzowym. Jazz to muzyka, która zna życie. Jest dojrzała, pełna porażek i sukcesów. Znająca przeszłość i dumająca nad tym, że przyszłości nigdy nie poznamy. Saksofon, trąbka, puzon – bije z nich znajomość wszechrzeczy, smutek i melancholia. Czy dlatego tak je lubię? Lubię też kontrabas. To taki śmieszny instrument, przypominający wyrośnięte skrzypce. Ten mężczyzna przy fortepianie wystukiwał każdy dźwięk delikatnie, a jego prawa noga podążała za każdym uderzeniem, odtwarzając rytm nadany przez dłonie, tupiąc o zakurzoną podłogę. Kurz…Kurz pasuje do jazzu. Tak jak papierosy i kawa.

Kobiety są gadatliwe. Jestem kobietą i czasami nie mogę znieść bezsensownej paplaniny. On wciąż gada i gada. Nie do mnie, bo ja nie słucham. Mówi do wyimaginowanego odbiorcy.

Kobiety są subtelne, delikatne, wrażliwe, czułe i opiekuńcze.

Mężczyźni są silni, odpowiedzialni i zdecydowani.

Kobiety reagują emocjonalnie.

Mężczyźni postępują zgodnie z zasadami logiki.

Kobiety wychowują dzieci, zajmują się domem.

Mężczyźni pracują na dom i rodzinę.

Kobiety chcą kochać się łagodnie i czule.

Mężczyźni wnikają w kobiety szybko i agresywnie.

Kobieta to bierność.

Mężczyzna to aktywność.

Gdzie w tym wszystkim estrogen, progesteron i testosteron?

Kobiecość jest subtelna, delikatna, wrażliwa, czuła i opiekuńcza.

Męskość jest silna, odpowiedzialna i zdecydowana.

Kobiecość to emocje.

Męskość to logika.

Kobiecość to dzieci i dom.

Męskość to praca, pieniądze i władza.

Kobiecość to miłość łagodna i czuła.

Męskość to miłość szybka i agresywna.

Kobiecość to bierność.

Męskość to aktywność.

Kobieta to estrogen i progesteron.

Mężczyzna to testosteron.

Kobieta to naczynie, pochwa.

Mężczyzna to miecz, penis.

Płci mamy zatem wiele: kobieta „kobieta”(kobiecość), kobieta „mężczyzna”(męskość), mężczyzna „mężczyzna”(męskość), mężczyzna „kobieta”(kobiecość). Na początku wszyscy jesteśmy formą żeńską.

 

(Człowiek tworzy wartości etyczne, religijne i kulturowe. Nie odczuwa istnienia Boga. Jest zmienny)

 

Kultura, właściwie nie wiem dlaczego, selekcjonuje popęd, nadaje mu inny wymiar w zależności od wieku jednostki. Tamten popęd, popęd młodzieńczy jest bardziej dziki, nieokiełznany, nieświadomy, niedojrzały. Popęd kobiety dojrzałej jest dojrzały, bo realizuje się w świadomości ciała swego i partnera, znajdując ujście w opanowanej już technice. Popęd nastolatki trudniej opisać, bo jest jakby bliższy naturze. Ten dojrzały zbliża się do kultury. To naturalnie tylko złudzenie. Nigdy go nie nazwiemy, bo już przy pierwszym słowie się od niego oddalamy. Żaden dyskurs nas do niego nie zbliży. Cóż za antagonizm w człowieku. Stworzyć kulturę, aby stać się jej więźniem. Wszystko przez nie zawsze zaspakajany popęd. Idealnie widać te różnice w „Krótkim filmie o miłości” Kieślowskiego. Młody Lubaszenko kontra dojrzała Szapołowska. Kontra, bo porozumienie nie jest im dane.

Nie, nie... Cóż za pomyłka. Popęd jest przecież ten sam. Różnica tkwi w zaspakajaniu. Te same gesty wykonane przez nastolatkę i kobietę mają inny charakter. Po prostu przy interpretacji bierze się pod uwagę wiek osoby i jest to kryterium decydujące.

 

(Człowiek składa się z ciała obdarzonego psychiką. Ta z kolei składa się z: ego, superego, id)

 

Śmiech tożsamy ze szczęściem i optymizmem. Tymczasem ja rzeczywiście często bywam szczęśliwa, ale bywam też nieszczęśliwa, co wcale mi nie przeszkadza w śmianiu się. W dodatku mam się za realistkę, a może nawet pesymistkę, bo często dopada mnie defetyzm. Kierunek, w którym moje życie podążyło, wypełniło mnie cynizmem i ironią. Zatem tłumaczę, że ja jestem smutnym człowiekiem. Nie wierzą, a ich niewiara sprawia, że rzeczywiście smutna być nie mogę, że szczęście musi mnie wypełniać po brzegi.

Jesteś naiwna – i taka się staję.

Jesteś dojrzała – i taka się staję.

Jesteś namiętna – i taka się staję.

Jesteś oschła – i taka się staję.

Jesteś .......... – i taka się staję.

................... – .......................

Konstruują mnie na nowo kilka razy dziennie. Gdzie jest „ja”? Jest świadomość, ale nawet ona nie należy wyłącznie do mnie. Jestem „od do”. Sęk w tym, aby minimum „od” leżało daleko od maksimum „do”. Gdyby na świecie nie było innych ludzi poza mną, ja również bym nie istniała.

Mało rzeczy zauważasz. Jesteś mało muzykalna. Jesteś bardzo spostrzegawcza.

Skąd u ludzi taka odwaga mówienia innym, jakimi są? Ja jestem tchórzem. Rzadko, a może nawet nigdy nie mówię ludziom komplementów, ani inwektyw. Często o tym myślę. To w głowie oceniam. Nigdy tego nie powiem. Jesteś taki/taka a taki/taka. Bałabym się tak powiedzieć. Bałabym się wyrażać takie quasi – prawdy. Jaką trzeba mieć odwagę? Jak wysokie poczucie własnej wartości, aby żyć w poczuciu posiadania mocy, w poczuciu posiadania władzy, która uprawnia do mówienia innym jakimi są? Potrafią powiedzieć: „Nie jesteś muzykalna” tylko dlatego, że nie uważasz, aby techno zasługiwało na miano muzyki. Analogiczne do mojej myśl mógłby wyrazić Blechacz.

On mówi mi jaka jestem na każdym spotkaniu. Zamiast być ze mną, ocenia mnie nieustannie. Stwarza mnie, choć to tak niepewny obraz. Czasem on sam go niszczy i stwarza inny. To również obraz nietrwały, bo znika, gdy od niego wychodzę.

 

(Człowiek jest istotą samotną, zdaną na przypadkowość istnienia)

 

Oni siedzieli przy winie. On spojrzał na nią. Tak spojrzał, że poczuła się piękna. Ona chciała w to uwierzyć, to wywołało w niej silne emocje. Jednocześnie bała się uwierzyć, bo brak dystansu mógłby ją zniszczyć. Trwała tak chwilę w zawieszeniu, niepewna siebie samej, niepewna tego, kim jest. I wtedy on spuścił wzrok i czar prysł, a ona na powrót stała się tym, kim była przed jego spojrzeniem.

Zazdroszczę rzeczom. Zazdroszczę tej żółtej solniczce i tej czerwonej poduszce. Zazdroszczę jedności, stałości bytu. Zazdroszczę tego, że ich status nie zmienia się nigdy. Żółta solniczka od początku do końca jest żółtą solniczką. Któżby na nią nie spojrzał, powie to samo: Ot, żółta solniczka. Na drugi dzień zapytani, cóż to za przedmiot, odpowiedzą bezbłędnie: żółta solniczka. Czy człowiek może być prostym jak owa solniczka? Gdyby w wielości i różnorodności tkwiła prostota… Gdyby prostota tkwiła w niejednoznaczności, w niestałości i nieokreśloności…

Kilka dni temu jechałam autobusem. Za mną siedziały dwie dziewczyny i chłopiec. Wszyscy w wieku około 13 lat. Jedna z dziewcząt w ogóle się nie odzywała. Druga nadrabiała.

ONA: Jest ładna?

ON: Tak.

ONA: Ale ona naprawdę jest tak ładna?

ON: No, naprawdę.

ONA(po 5 minutach, gdy on już wysiadał): Powiedz jeszcze raz, czy ona jest aż tak ładna.

ON: Yhy.

ONA: Boże, wpadam w kompleksy.

Trzynastolatki wpadają w kompleksy. Kanony piękna dotyczą coraz młodszych „kobiet”. W cudzysłowie, bo te „kobiety” wpadające w kompleksy, to wymalowane dziewczynki, jeszcze nieświadome świata i siebie, a już zgłaszają akces do bycia kobietą, do wyścigu „która piękniejsza?”. Dzieci chcą podlegać surowej ocenie mężczyzn. Kobieta to dojrzałość i świadomość. Trzynastolatka nie może nią być. Dlaczego usilnie starają się wyrzec dzieciństwa? Dzieciństwo pozostaje poza tym co męskie i kobiece. Jest okresem nader przyjemnym, bo dziecku więcej się wybacza, bo dziecko jeszcze może być szczere. Niemowlę – może tylko nim będąc jesteśmy prawdziwi. Prawdziwi, dopóki nie nauczymy się języka, dopóki nie zaczniemy mówić i się uczyć, dopóki nie zacznie się socjalizacja. I przez kogo te „kobiety” są oceniane? Przez trzynastoletnich „mężczyzn”. Znów to samo. Rozpaczliwe podbieranie ojcu maszynki do golenia i okrutne heblowanie delikatnej, pokrytej niewidocznym meszkiem twarzy. Plastry przyklejone na podrażnionej szyi i wyjaśnienie z pawią dumą: Zaciąłem się przy goleniu. Cóż za gonitwa? Po cóż to wszystko? Dla chwili radości i szczęścia, dla chwilowej akceptacji? Aby po pewnym czasie być upokorzonym? Ludzie są źli. Mają potrzebę ranienia. Potrzeby sadomasochistyczne, potrzeba agresji. Druga osoba daje pozór, że nie jesteśmy sami, że nas rozumie. Guzik prawda. Zawsze jesteśmy sami i nikt nas nie rozumie, nawet my samych siebie.

 

(Człowiek uwikłany jest w język, w dekonstrukcję. Tożsamość jest zmienna, nieustannie się staje. Dusza jest więzieniem ciała)

 

Śniło mi się dziś w nocy, że dyskutuję namiętnie z jakąś kobietą na temat związku Platona z Holocaustem, na temat myślenia w kategoriach tożsamościowych. Ona broniła Platona, ja nie mogłam tego znieść. Gdy się obudziłam uznałam, że to jej prawo. Niech go sobie broni, niech sobie myśli po swojemu. Cóż to zmieni? I cóż by zmieniło, gdyby myślała inaczej?

Gdzie są moje granice? On pragnął absolutu, poznania całkowitego. Myślenie to niebezpieczne, ale podzielam jego marzenie. Pragnę totalnego poznania. Znać go z przeszłości w każdej odsłonie, w każdej sytuacji. Dany jest mi jedynie wycinek. Nie wiem jaki jest w pracy, jaki w domu, jaki przy znajomym. To jest i zawsze było źródłem cierpienia mego. Niemożność poznania. Pragnienie niemożliwego. Czy to pragnienie posiadania? Dlaczego tak boli niewiedza, a poznanie fragmentu nie zaspokaja nas? I cóż by się stało, gdyby całość przyszła? Zapewne przyszłaby z nią nuda.

I jak pisze Białoszewski, ból tkwi nawet w niedoskonałości percepcji. Zawsze bowiem widzę jedynie jego potylicę, kark, plecy, bądź twarz, tors. Zawsze widzę połowę.

 

Nie mogę ujrzeć całości.


autor: Barbara Elmanowska
ostatnia modyfikacja: 2010-01-30




Ta praca należy do kategorii:




Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0

Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.



Komentarze (2):


2. 2009-06-24

Oj Basiu, Basiu twoja Twórczość jest powalająca ale z tym opisem w pracy u Twojego taty trochę przesadziłaś....

pozdrawiam Mario


Podpis: Mariusz



1. 2009-05-30

Aaaaaaaaaaaaaaaa!! Baśka, jestem Twoją fanką!! Skrobnij coś czasem do swojej koleżanki, Agatki :) cichonska_a@o2.pl

 

Buźka :***


Podpis: AgataLejczak (Cichońska)



komentarze  autor