Klub Literacki RUBIKON
Klub Literacki RUBIKON

:(

Ta dziwna noc pozostanie w mojej głowie na długo. Tajemnicze wydarzenia, które wtedy miały miejsce wpłynęły znacznie na moją psychikę i moje emocje. Owej nocy siedziałem w pracy i pilnowałem by nieproszeni goście nie wchodzili na teren budowy. Robota w ochronie nie jest łatwa. Jednak mi się poszczęściło i dostałem mało uczęszczany rewir. Niebo tej nocy było pochmurne. Co chwila padał deszcz, więc przed magazynem, w którym przesiadywałem większość czasu, stało parę kałuż. Wnętrze magazynu było zadbane. Na ścianach przyklejone były wszędzie projekty domu. Przed jedynym oknem stało biurko. Na nim leżała sterta gazet, które w wolnych chwilach czytałem. Co godzina wychodziłem z tego pomieszczenia by zobaczyć czy na budowie nic się nie dzieje. Tak też zrobiłem owej nocy przed północą. Wstałem zza biurka i podszedłem do drzwi. Pociągnąłem za klamkę. Drzwi były zamknięte, więc przekręciłem dwa razy kluczykiem w prawą stronę, a później otworzyłem je. Bardzo się wtedy zdziwiłem, ponieważ ujrzałem przed domem dziewczynę, która była odwrócona do mnie plecami. Patrzyła ona na piętrową budowlę bez dachu. Owa nieznajoma ubrana była w białą, długą sukienkę, która delikatnie falowała na lekkim wietrze. Dzięki temu ubiorowi z daleka rzucała się w oczy, ponieważ biel owego stroju przytłaczała otaczający ją nocny mrok. Od razu też wpadły mi w oczy jej piękne, blond włosy, które miała spięte z tyłu głowy w kitkę. Po raz pierwszy przytrafiło mi się, że ktoś obcy tak późno pojawił się na pilnowanym przeze mnie obiekcie. Trochę się bałem. Jednak strach szybko uciekł bo przypomniało mi się, że stale nosze gaz pieprzowy w kieszeni u spodni. W jakimś stopniu zapewniało mi to ochronę przed napastnikiem. Zaraz wyjąłem klucz z zamka, zamknąłem drzwi od zewnętrznej strony i powoli zbliżyłem się do nieznajomej. Około dziesięć metrów od niej zatrzymałem się.
- Co pani tutaj robi? – spytałem. Jednak nie usłyszałem odpowiedzi.
- Co pani tutaj robi? – powtórzyłem trochę głośniej.
Wtedy to ona powoli odwróciła się w moją stronę.
- O w mordę – powiedziałem sobie w myślach.
Po raz pierwszy ujrzałem tak prześliczną dziewczynę. Wyglądała na 18 lat, była średniego wzrostu i szczupłej budowy. Pierwszą rzeczą na którą zwróciłem uwagę były jej oczy. Błyszczały jak małe, ciemne kamyczki na tle jasnej cery. Powoli zaczęła się do mnie zbliżać. Ciarki przeszły mi po plecach gdy jej zgrabna sylwetka podążała w moją stronę. Kiedy była już bardzo blisko uniosła swoją prawą dłoń i dotknęła mojej. W tej chwili poczułem jak ciepło z jej ręki przepływa do mnie. Nigdy tak się wcześniej nie czułem. Nie wiedząc czemu byłem w tym momencie ogromnie szczęśliwy. Nie myślałem o żadnych problemach ani też o smutkach, które mnie dotykały. W tej chwili jedyne słowa, które nasuwały mi się na język brzmiały: „Chwilo, trwaj wiecznie”. Jednak te słowa jakoś nie mogły mi przejść przez usta i wydostać się na zewnątrz.
- Kim jesteś? – spytałem.
Ona podobnie jak wcześniej nie odpowiedziała mi, tylko pokazała swój wskazujący palec lewej dłoni i przyłożyła mi do ust. Nie trudno było się domyślić, że to oznaczało żebym siedział cicho. Potem ową dłonią, która dotykała moich ust złapała mnie za drugą rękę. Nasze obie dłonie połączyła jakaś tajemnicza i nierozerwalna więź. Blada twarz dziewczyny powoli zaczęła zbliżać się do mojej. W końcu jej czerwone, rozpalone i delikatne usta połączyły się z moimi. Łzy popłynęły mi po polikach. Nie były to łzy rozpaczy ale łzy szczęścia. Nasze wargi ocierały się o siebie. Pocałunek trwał zaledwie kilka sekund, jednak ja myślałem, że trwa wieczność. Po nim dziewczyna puściła moje dłonie i patrząc wciąż na mnie małymi kroczkami oddalała się, aż w pewnym momencie... rozpłynęła się w powietrzu. Cała radość z życia odeszła wraz z nią. W jednej chwili wszystkie problemy zwaliły się na mnie jak grom z jasnego nieba. Padłem na ziemię i zacząłem płakać. Płakałem ze smutku, który niewiadomo czym był spowodowany. Nie panowałem wtedy nad sobą. Moje ciało kierowane jakąś nadprzyrodzoną siłą wstało i udało się w kierunku budowanego domu. Później po schodach weszło na piętro. Nie mogłem nic zrobić, byłem tak jakby sparaliżowany.. Nie panowałem nad swoimi ruchami. W pewnym momencie zobaczyłem, że stoję na krawędzi budynku. Spojrzałem w dół.
- Wysoko jak cholera – Powiedziałem sobie w myślach.
Nagle od tyłu zawiał silny i zimny wiatr, który przeszył moje ciało. Za jego sprawą straciłem grunt pod nogami i spadłem. Wylądowałem na pięty i wyłożyłem się jak długi na ziemi. Podczas upadku coś trzasnęło w mojej lewej nodze. Próbowałem nią ruszyć ale przeszywający ból nie pozwolił mi na to. Kość była złamana. Nagle usłyszałem odrażający, kobiecy śmiech z góry. Spojrzałem na krawędź, z której spadłem i ujrzałem postać w czarnej, poszarpanej pelerynie. Twarzy nie potrafiłem dojrzeć, jednak jej czerwone, świecące w mroku oczy nawet ślepy by zobaczył. Wyglądała ona na zjawę z najokropniejszego horroru.
- I co się tak gapisz głupku? Myślałeś, że będziesz szczęśliwy w życiu i wreszcie Cię ktoś pokocha? – burknęła zimno. - W takim razie się pomyliłeś. Twoje życie będzie jednym wielkim piekłem. Nawet dziewczyny nie będziesz miał! Już ja się o to postaram.
W tej oto chwili spłynęła z góry prosto nad moje ciało. W ręce trzymała szary, ostry sztylet.
- Wiesz co teraz kochaniutki? Wystarczy, że wbije ci ten nóż w serce a twoje życie będzie przeklęte.
Po tych słowach znowu się zaśmiała. Jej śmiech był taki odrażający i dziwny, że przyprawił mnie o dreszcze. Nie wiem czemu ale czułem się wtedy kompletnie bezsilny. Nie mogłem nawet poruszyć żadnym palcem. Najprawdopodobniej moje ciało było w tej chwili poddane złej mocy zjawy. Kiedy przestała się śmiać wzięła zamach po to by wbić mi sztylet. Nagle jakieś silne światło oślepiło nas. Nóż wypadł jej z dłoni i zranił mnie w rękę. Jasny blask przeszył zmorę na wylot. Jej krzyk rozległ się wszędzie. W końcu zła postać znikła a ja ujrzałem przed sobą tą piękną dziewczynę, która ukazała mi się wcześniej. Dotknęła ona mojej nogi. Złamana kość nagle się zrosła i była jak nowa. Długo nie nacieszyłem się jej widokiem, ponieważ w tym momencie uderzył mnie w głowę jakiś przedmiot i straciłem przytomność. Najprawdopodobniej coś musiało spaść z budowy prosto na mnie. Ocknąłem się dopiero nad ranem. Nigdy nie zapomnę tamtej nocy. Zwłaszcza gdy spojrzę na bliznę od sztyletu na mojej prawej ręce. Mimo, że ten przedmiot mnie jedynie zranił to wywarł wielkie piętno na moim życiu. Od tamtej chwili nigdy nie zaznałem i nie zaznam szczęścia ani miłości. Jestem przeklęty na wieki...


autor: Łukasz Jachimowski




Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0

Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.



Komentarze (0):


komentarze  autor