Klub Literacki RUBIKON
Klub Literacki RUBIKON

o tomie "Cienie piszczących psów" Ewy Jarockiej

Trzeci tom Ewy Jarockiej „Cienie piszczących psów” wydaje się najbardziej przemyślany spośród dotychczasowych publikacji tej autorki, choć paradoksalnie jest w nim najwięcej gier słownych i zabaw oczekiwaniami czytelnika. Kiedy czytałam pierwszy tom „Nie ma dobrych ludzi” wiersze wydawały mi się bezkompromisowe a podmiot liryczny niezwykle szczery. Dla kogoś może to miało znaczenie, na ile pokrywa się on z samą autorką, ale dla mnie nie. Kupiłam go przypadkowo na samotnym spacerze, nie znając tej poetki jeszcze wtedy osobiście i wzięłam te utwory „za swoje”. W takim rozmienieniu, że odnalazłam w nich swoje uczucia i przemyślenia, których jednak nie umiałabym ubrać w taką formę. A forma ta sprawiała, że dobrze się czytało. W tych tekstach było trochę buntu, a więc i naiwności, że ukazując prawdę, można zmienić ludzi. Nikt jednak nie rodzi się dojrzały i na to trzeba czasu. Dotyczy to również twórczości poetyckiej. Początki mają też to do siebie, że pachną młodością, a to zawsze jest ważne i nęcące. W tym tomie autorka wyraźnie chciała wyrazić siebie i większość wierszy to pewnego rodzaju scenki, które dałoby się może przerobić na prozę poetycką, ale że są liryką, to jednak zapraszają do szukania wielu sensów. Dla mnie „Nie ma dobrych ludzi” zawsze będzie istotne, bo pierwsze wrażenie zawsze zostaje w pamięci i bez względu na upływ czasu zostanie w tych utworach głos młodej dziewczyny, dorastającej w obecnej epoce.

Drugi tom „Dno cekina” pełen jest odległych metafor, wytwarza atmosferę magii i tajemnicy. Tu poetka prezentuje już wyszlifowany warsztat. Tutaj też wzrastają oczekiwania w stosunku do czytelnika, czy zechce się dłużej zastanowić, co kryje się za tym pięknem (bo słowa są dobrane pięknie). A uwierzyć można na słowo, że coś w tym jest. Bardziej więc musi się starać odbiorca, ale dostaje więcej. Więcej też ma przestrzeni dla siebie, bo gdy kontekst tekstów jest mniej doprecyzowany łatwiej dopasować interpretacje do swoich przeżyć.

Trudno zdecydować, która publikacja jest lepsza. To zależy od preferencji danego czytelnika i od tego co poszukuje w poezji. Warto jednak podkreślić, że Ewa Jarocka od początku posiadała pewien styl pisania, który jest wyczuwalny w każdym jej tekście (nie tylko poetyckim), mimo że te tomy różnią się od siebie.

Najnowszy tom „Cienie piszczących psów” splata ze sobą jakby oba podejścia do tworzenia wierszy. Wiele utworów tu zawartych również wydaje się mieć konstrukcję scenki. Jednak puenty są mniej oczywiste, porównania pozornie nie pasują do siebie. Elementy raczej baśniowe, romantyczne jak kwiaty, elfy, owoce są zestawiane ze współczesnymi, technicznymi określeniami, fizjologią opisaną czasem medycznymi określeniami. Nie jest jasne, kiedy autorka pisze o jedzeniu, kiedy o seksie (jak w wierszu: „znaki”), kiedy o życiu, a kiedy o śmierci (jak w tekście: „z rzeki wyłowiono ciało kobiety”). Dobrze jednak ukazuje to, co powinno być między słowami wiersza. Próbujemy wszystko porządkować, a wszystko się miesza, przenika i przeplata ze sobą. Los babci ma wpływ na wnuczkę i córkę i odwrotnie. Mała dziewczynka zmienia się w dojrzałą kobietę, ale przecież nie zapomina i nie przestanie być dzieckiem, póki ma rodziców. Jedzenie przynosi rozkosz, ale może też przynosić coś przeciwnego, tak samo jak seks. Na cały kraj mają wpływ, zdawałoby się skończone, historie, a my te historie inaczej widzimy przez pryzmat aktualnych wydarzeń. Czasy obecne zmieniają się w przeszłość, młodość w dojrzałość, ale ślad zostanie. Można zadać pytanie, na ile to wszystko udało się autorce skonstruować świadomie. Wydaje mi się, że dopóki czytelnik ma przyjemność w czytaniu to nie jest tak istotne. Cokolwiek Ewa Jarocka powie o swoich wierszach, może to być prawdą, ale przecież nią też być nie musi i nikt nie będzie wstanie tego zweryfikować. Z faktami się nie dyskutuje, ale tu nie ma faktów. Tu chowa się karabin, a nie żołnierza, jest więc z czym dyskutować, co to może znaczyć. Na spotkaniu autorskim w „Macondo” poetka powiedziała, że wiersz „lekarz mi kazał” jest napisany o konkretnym mieście. Wszak ten tom został wydany w Łodzi (w wydawnictwie „Kwadratura”, pięknie wydającym poezję). Ja jednak nie miałam takich skojarzeń czytając. Dla mnie wieżowce, choć stoją, to podróżują przez wielką aglomerację, a każdy zamknięty we własnym słoiku swego małego metrażu, odgrodzony od innych morzem samotności, zagląda czasem przez okno. A gdzieś tam są cienie piszczących psów. Może to znaczyć coś lub nic, może poetce tak się tylko napisało, a ja doszukuję się czegoś, czego tam miało nie być. Jako czytelnik jednak też coś mogę. Mogę sprawić, że to tam będzie, o ile potrafię to uzasadnić. Polecam tom „Cienie piszących psów”, najlepszą dotychczas publikację poetycką Ewy Jarockiej.

 


autor: Maja Hypki-Grabowska
ostatnia modyfikacja: 2020-09-23




Ta praca należy do kategorii:




Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0

Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.



Komentarze (2):


2. 2020-09-25

Dziękuję za komentarz.


Podpis: (A) Maja Beata Hypki-Grabowska



1. 2020-09-23

Świetna recenzja. Pozdrawiam!


Podpis: (A) Marcin Kwilosz



komentarze  autor