Dna
Lustro zmierza w chaos pustyni
rozbierając mnie na ziarna
Słońce w czerwonego karła zastygłe
ścina białko oczu
Gwiazdy w koncentracyjnych galaktykach pilnują wyobraźni malowanych różnorodnością istnień
Ludzie w strażników czasu przemienieni jak centaury na kresach wojują
Moja wczorajsza twarz nie do uwierzenia
Dzisiejsza jak starożytny pergamin wrażliwa na każdy promień nadziei
Jutrzejsza zmieści się w igielnym uchu
Lustro zmierza w chaos pustyni
rozbierając mnie na ziarna
Odbieram Ci pamięć-mówi
Kłujący dźwięk rozsadza delikatne wiązania
w martwe księżyce
W mojej wczorajszej twarzy-chuście Weroniki, każdy cierń znaczył stulecia głębokiego snu
Płomień zapałki podpala pustynię unosząc wszystkie fatamorgany w oazy pełne gorejących krzewów
Panie! Czemuś mnie opuścił!
Mieszczę się w swoim rodzaju
bez reszty
Żadnych skrzydeł
Żadnych dodatkowych organów
Idealna sekwencja znaków
..i ta cisza między nimi..
..której wszyscy się boją..
autor: Alice Metafore
ostatnia modyfikacja: 2019-03-16
Ta praca należy do kategorii:
Średnia ocena pracy to:
Ilość głosów: 0
Zaloguj się aby mieć możliwość oceniania prac.
Komentarze (1):
1.
2019-03-18
Myślę, że ciszy boimy się gdy trwa za długo. A gdy jest odpowiednia długość koi nerwy :)
Podpis:
Maja Beata Hypki-Grabowska