Co włada światem?
Bardzo dobre pytanie, „co”, a nie „kto”. Z mojej perspektywy, choć zapewne wielce odmiennej od innych, mogę śmiało stwierdzić, że jedną z największych sił rządzących obecnie jest pieniądz. Przykre, niemniej prawdziwe stwierdzenie. W tym felietonie nie będę pochylać się nad prozą poetycką ale raczej nad rzeczywistością mieniącą się w szarych odcieniach.
Tak, tak… niestety, to właśnie ten kawałek papieru, zwany pieniądzem, zawładnął światem i ludźmi. Choć to bolesna prawda, to jednak prawda oczywista, której nie da się zaprzeczyć.
Zresztą moc mamony, nie dość, że rośnie z każdym dniem w siłę, to przejawia się w naszym życiu na co dzień. Czy to robiąc zakupy, psioczymy na wciąż drożejące towary, czy płacąc rachunki, narzekamy na kolejne podwyżki, albo dostając wypłatę/emeryturę etc. zastanawiamy się dlaczego nasze zarobki są odwrotnie proporcjonalne do cen (tzn. dlaczego płaca nie wzrasta, bądź co gorsza maleje, gdy ceny rosną? sic!). To jednak tylko czubek góry lodowej. Albowiem idąc krok dalej jest jeszcze gorzej.
Ponieważ od dobrych 20 lat obracam się w kręgu ludzi, którzy codziennie zastanawiają się na co, i w jaki sposób wydać te kilka złotych, które cudem ostały się jeszcze w portfelu, a które muszą starczyć na cały miesiąc, to boli mnie dodatkowo fakt, że bezwzględni urzędnicy ministerstwa zdrowia dokładają nam kolejnych wydatków.
Gdy jestem w klinice i obserwuję co się wokół mnie dzieje, to aż naprawdę zaczynam się zastanawiać czy to jest jeszcze życie, czy już tylko jego „przejawy/mrzonki”?!
Jak można osobom chorym odmawiać podania leku ratującego im życie, bądź kazać zapłacić za terapię, która powinna być refundowana przez państwo?! Gdzie tu sens, gdzie logika?
Dlaczego przez ten świstek papieru umiera codziennie tysiące ludzi na całym świecie?
Dla mnie jest to niepojęte, tym bardziej, że ludzie zamiast doceniać każdą sekundę własnego życia, która może być tą ostatnią, wciąż uganiają się za tym bożkiem wartym tyle, co popiół.
Czyż nie żyło by się nam lepiej gdybyśmy przestali wartościować za pomocą ilości posiadanej mamony, tym samym nauczyli się żyć w zgodzie z prawami natury?!
Wiem, pisze się łatwo, ale życie jest życiem i trudno zmienić czyjeś nawyki, o ile nie uiści się odpowiedniej opłaty. Obawiam się, że w końcu nastanie taki dzień, że za samo przyjście na świat nasi rodzice będą musieli „słono zapłacić” – choć po części ten koszmar już się ziścił. Albowiem wielu rodziców opłaca już teraz bajońskie sumy, by ich dziecko przyszło na świat w godnych i humanitarnych warunkach.
Aż włos się jeży na głowie, kiedy się o tym myśli, o co dopiero doświadcza.
Dlatego tak bardzo leży mi na sercu los ludzi, którym odmawia się prawa do życia, tylko dlatego, że nie są w stanie za to życie zapłacić. Co dalej z nami będzie? Nie wiem, ale będąc wieczną optymistką, mam nadzieję, że w końcu obudzimy się z tego letargu i zaczniemy prawdziwie żyć – nie na kredyt, ale na całego, bez taryf, cenników i ograniczeń bożka zwanego „pieniądzem”
Kasia Dominik
autor: Katarzyna Dominik
ostatnia modyfikacja: 2017-11-01
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (0):