Hej Maju,
Twój wiersz o współczesnym poecie nie daje mi spokoju. Nazwany został smutną diagnozą, a kontekst mało popularnych spotkań autorskich zdaje się ten smutek potwierdzać i jeszcze pogłebiać.
Dlaczego publiczność nie chce spotykać współczesnych poetów?
Może dlatego że nie chce być publicznością?
Zobacz, tak jak w fejsbuku, tu każdy jest autorem, każdy jest medium, a jednocześnie każdy jest też publicznością.
Czy więcej oglądamy, czy pokazujemy na facebooku?
A poezja współczesna czym jest. Przekazywaniem stanu ducha, wewnętrznych pejzaży?
Dziś wolimy zobaczyć fotkę z wakacji lub z innego miejsca.
Byle ciekawą.
I czy rzeczywiście omawianie stosunków międzyludzkich może być tym jedynym tematem, który przyciągnie publiczność.
Czy ociekające seksem wiersze są popularne na Rubikonie i czy przyczyną tej popularności jest tylko to, ze ktoś chce się domyślić, ile spraw autor/ka zna z autopsji?
I najważniejsze: wolność słowa.
Chyba trzeba zostawić współczesną poezję samej sobie, niech sama siebie opisuje, definiuje, trawi.
Wolna i nieskrepowana przyciągnie w końcu tych, którzy poszukują wolności.
Tak wiec nie trzeba martwić się o publiczność.
Przynajmniej o nią!
Dość smutna diagnoza współczesnego poety. Zaintrygowało mnie omawianie stosunków międzyludzkich widzę w nim jakąś misję i nadzieję dla współczesnej poezji :-)