Kiedy cię pierwszy raz w mym życiu ujrzałem
to serce me żadnym nie porwało się szałem
i toń twoich oczu drążyłem obojętnie
nad rzeką mej duszy brzozy chwiały się smętnie
jeszcze były na tym brzegu zatarte ślady
mylące drogę wyjścia z uczuć szarady
Widziałem postać jej z lekkiej utkaną mgły
i wciąż słyszałem jak dzwony już głucho biły
lilie były tak samo blade jak jej lica
zaplotłem kosmyk włosów na nitkę księżyca
wyciągałem tę po niej pamiątkę jedyną
sądziłem że tylko śmierć jest prawdziwą winą
To okrutne jest pokazać kawałek nieba
i odejść lecz aniołom wybaczyć to trzeba
ona była dla mnie wiecznością uświęcona
myślałem że miłości mej nic nie pokona
ty płakałaś nad nami prawdziwymi łzami
lecz mówiłaś że nie można żyć tylko snami
Prędko mą najczulszą przyjaciółką się stałaś
dla mnie wyschłe kwiaty przy wyschłych studniach rwałaś
pokazałaś nowe ścieżki pachnące zdroje
i gasiłaś mej duszy wszystkie niepokoje
nagle nad ciemnymi wodami słońce wschodzi
bo stałość stwardniałego bursztynu zawodzi
rodziło się we mnie coś naprawdę nowego
i nie byłem pewny czy aby nie grzesznego
wyrzec się swego kochania zbrodnia straszliwa
na nic się bronić kiedy syreni śpiew wzywa
ponad ideałami ma słabość zwyciężyła
i nie sądzę byś tym zwycięstwem się cieszyła
bo wielką miłość z nią złożyłem w grobie
mogę więc kiedyś również zapomnieć o tobie
autor: Maja Hypki-Grabowska
ostatnia modyfikacja: 2015-11-04
Ta praca należy do kategorii:
Komentarze (4):
Dwie oczytane osoby zwróciły mi uwagę, że przy tej ilości wersów to formalnie już nie zalicza się do liryki. Racja, ale nie chciałam się tym przejmować. No zmieniłam, niech będzie purystom zadość:)
Dziękuję za komentarz.
Zamiar uwieczni z pewnością powodzenie!
Wszystkiego dobrego...
:-)))
Przy wierszu tym zrelaksowałam się - to chyba dobrze! ...
Dziękuję.