Klub Literacki RUBIKON
Klub Literacki RUBIKON

Komentarze do pracy (7)

Tytuł: rozpływa mi się w ustach...
Autor: Barbara Elmanowska

7. 2013-11-27

Proszę mi wierzyć, że to nie ja neguję. Całkowicie się z Panią zgadzam, że można być wiernym jednej poetyce i znajdą się również czytelnicy. To oczywiste, że się znajdą, bo ludzie są tak różni i mają tak wielorakie potrzeby. Wiem jednak, że obecny nurt jest właśnie taki, jak opisałam. I to nie ja neguję dawny, lecz krytycy. Problem pojawia się w momencie próby wydania wierszy. Jeśli nie mamy jednego wydawcy od lat, który nam ufa i jesteśmy pewni, że nas wyda (kazus Szymborskiej), jeśli dopiero startujemy na rynku wydawniczym, nikt nie przyjmie wierszy rymowanych. Często niemożliwy jest nawet druk w czasopiśmie literackim. To się odbywa w ten sposób - robi się spotkania dla młodych, aby wybrać ich wiersze do antologii. Na spotkaniach odrzuca się wszystkie wiersze, które nie pasują do ustalonego z góry nurtu (zresztą wiadomo, że jeśli przed dłuższy czas z czymś mamy do czynienia, to zaczyna się nam podobać). Potem wydaje się antologię ze ściśle wyselekcjonowanych wierszy, a krytycy rozpisują się o głosie pokolenia.

Umówmy się też, że gdy już się jest Szymborską, wydawca jest zainteresowany nawet tekstem, który napisała z rażącymi błędami w wieku 11 lat. Nie dziwi, że będąc już na takiej pozycji, można wydać wszystko. Tylko droga do tej pozycji jest bardziej wyboista i tu już niestety twórca jest zależny od wydawcy, od krytyka itd. I broń boże, nigdzie nie mówię, że to grafomaństwo. Proszę mi wierzyć, że doceniam te wiersze, tak samo, jak tęsknię za dawnymi, kulturotwórczymi wykopkami.


Podpis: Barbara Elmanowska



6. 2013-11-26

 Uważam, że można preferować jeden styl pisania wierszy i jemu się poświęcić, ale negowanie innych stylów jest po prostu niegodziwe.  Rozumiem, że można powoływać się na tego czy innego ulubionego autora, ale nie wszyscy muszą  powielać  Pani  gust.  Po co wspominać  dawnych klasyków,   wystarczy   współczesną  noblistkę   piszącą  różnymi stylami.  Limeryki,  rymowanki dla dużych dzieci – to, oprócz filozoficznych dzieł,   twórczość  osoby, którą trudno  posądzać o   grafomaństwo czy  intelektualne  zacofanie

 

(…) Uśmiechnięci, wpółobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.

albo

(…) Sama się sobie dziwię, jak mało ze mnie zostało:
pojedyncza osoba w ludzkim chwilowo rodzaju,
która tylko parasol zgubiła wczoraj w tramwaju.

 

To są  przykłady  twórczości W. Szymborskiej, wiersze rymowane,    które stosowała niemal  dokońca swoich dni. Sama   stworzyła bardzo lekkie w odbiorze  lepieje, moskaliki i inne. 

  Dlatego proszę nie pisać nam, że coś przebrzmiało i nie wróci!  Bo to dotyka tych twórców, którzy mają  inne zdanie.

Nie można nikogo zmusić do  polubienia  stylu takiego czy innego.  Chodzi o to, bysmy mieli czytelników.  I chęc dla nich tworzyć.

  Ja, np. czytam  wszystkie  wiersze i bywa, że podoba mi się ten czy ów pisany  stylem dowolnym…  Serdecznie pozdrawiam.


Podpis: Maria Mickiewicz



5. 2013-11-25

:) Zabawny wierszyk poniżej.

Co do nowoczesnej awangardy... Nie uważam, abym była w tym nurcie. Taka awangarda miała miejsce lata temu. Gdy zaczynali Krynicki, Białoszewski. Potem z językiem eksperymentowali Karpowicz, a dziś znakomicie to robi Miłobędzka (mistrzostwo!). Ja bym bardzo chciała być w jakiejkolwiek awangardzie, ale nie jestem i nigdy nie będę. Ja wiem, że bardzo dużo ludzi nie odnajduje przyjemności w czytaniu takich wierszy, że wolą bardziej narracyjne, z których wyłania się jakaś historia i, że w większości czytamy poezję obrazami, a nie lingwistycznie. Ja pewnie też, bo Karpowicza nie jestem w stanie zrozumieć i, gdyby nie osoby, które mówią, że go czytają i rozumieją, pomyślałabym, że ta poezja to żart z czytelnika. Ale Białoszewskiego czy Miłobędzką już bardzo lubię, choć prawie każdy wiersz jest zagadką. Taka lektura bardziej przypomina rozwiązywanie krzyżówki. I może właśnie to jest problemem w zderzeniu z zakodowanym poglądem, że poezja to natchnione strofy, które powinny dostarczać metafizycznych doznań. Ja np. nie rozumiem, jak można w dzisiejszych czasach jeszcze rymować i to w poważnych wierszach. Ten czas już minął. Wiem, że jest grupa ludzi, która się z tym nie zgadza, ale tak jest i nic tego nie zmieni. Ja też bardzo lubię poczytać Mickiewicza, bo taka lektura dostarcza mi nie obciążonej niczym przyjemności. Ale jednocześnie wiem, że taka poetyka już minęła. To tak, jakby przenieść dyskusję w inną przestrzeń i sprzeciwiać się temu, że nie ma już tradycyjnych wykopków ziemniaków, tylko maszyna wszystko robi za człowieka. Tu nie ma nad czym dyskutować, bo to fakt. I tak samo w poezji to jest fakt i należałoby się z nim pogodzić, pomimo nostalgii za czymś dawnym, do czego się przyzwyczailiśmy i wydaje się nam bezpieczniejsze.

 

W każdym razie potwierdziło się raz jeszcze moje przekonanie, że nie można komentować własnej poezji. To ciekawe, że komentarze innych pojawiły się u mnie dopiero wtedy, gdy sama się odezwałam. Może taki autokomentarz prowokuje, może sprawia, że ktoś nabiera odwagi, no bo już wiadomo, o co ma chodzić. A to w sumie naprawdę nieważne, bo ja piszę i wysyłam. Czytelnik może zrobić z tym wierszem wszystko, co tylko zechce.


Podpis: Barbara Elmanowska



4. 2013-11-24

Nie dalabym 5 punktów. Mój mąż też nie. Ale to rzecz gustu.To taka nowoczesna awangarda budząca sprzeciw wielu ludzi. Ale może o to chodziło  autorce,


Podpis: Jola i Zenek



3. 2013-11-23

O!

kropne

sko

jarze

NIE!

Pier

i  kolej

NO!


Podpis: TAN



2. 2013-11-21

  Tak, to jest piękne, że jeden wiersz można czytać na wiele sposobów, niekoniecznie tych, które były zamiarem autora. Stąd interpretacje są zawsze ciekawe, bo i przed autorem otwierają coś nowego.

  Zwykle staram się nie wyjaśniać własnych wierszy, właśnie dlatego, że zabijam tym inne interpretacje. Zrobię dziś wyjątek.

  Ten mój wiersz był bardzo osobisty. Jest we mnie stale niezgoda na kontakty społeczne. Niby wychodzę do ludzi, lecz wewnątrz mnie toczy się ciągła walka, której w ogóle na zewnątrz nie widać. Zatem rozpływa mi się w ustach niezgoda na to wyjście do ludzi. Czyli zanika niezgoda na rzecz kontaktów społecznych. Jest postęp w tym kierunku. A jednocześnie "dzi" łapię końcówką języka, czyli w jakiś sposób się ratuję i bronię przed kontaktem, który stale jest źródłem stresu. To "niezgoda na wychodzę do ludzi" rozpływa mi się w ustach. Czyli już niewiele brakowało, w języku przedstawia to zaledwie jedna sylaba, a jednak nie pozwoliłam niezgodzie całkiem zniknąć. Złapałam jej resztki, co oznacza jednak lęk przed kontaktami, pomimo chęci kontaktu. To bardzo ambiwalentne. Chęć przy jednoczesnym lęku. Ten zabieg graficzny z podziałem na sylaby ostatniego wyrazu wyrażenia ma symbolizować to przerwanie procesu wychodzenia, bunt, zachowanie dla siebie niezgody. Tak dla poczucia bezpieczeństwa.


Podpis: Barbara Elmanowska



1. 2013-11-21

Wciąż zastanawiam się nad tym wierszem. Ten wiersz przywodzi mi na myśl wiele wątków wrażliwych do tego co ziemskie, i to, ponad własną osobowość, która odwołuje się do głębokiej i pełnej emocji relacji balansowanej na krawędzi, skraju przepaści. To takie między Bogiem a prawdą, to czasami pomiędzy brakiem słów. To czy się zatrzymać lub iść dalej, nie pozwala jeszcze dorastanie w pewnym sensie świadomości, bunt do samodzielności myślenia, niezgoda na…, bunt przeciwko niej, niemu, sobie i światu, rozpływa się naturalnie. Milczenie na końcu języka, rozpływa się kiedy wykrzyczymy swoją niezgodę na styl życia. Wyrzucimy z siebie i to, co w niej…, co leżało na wątrobie, co wisiało w powietrzu, dech nam zapiera w piersiach, i zbija do nóg. Nikt nie przyjdzie, nikt nie zajrzy,  a człowiek chcę poczuć grunt pod nogami,  pod jednym dachem. Bezpiecznie. W końcu wchodzę na własną drogę, będę żyła inaczej niż moja…?, tworzę, walczę o swoją odrębność, to jeszcze nie czas, aby się poddawać. To jest wciąż bitwa o siebie. Niech niechęć się rozpłynie. Stanę przed lu…

dzi…i uświadomię sobie, że jednak tyle otrzymałam od nich, niej…? Wypisuję pięć wersów wdzięczności, nagle okazuje się, że puszczają uczucia, są łzy. Lubimy literaturę i czułość, którą chcemy obdarzyć innych lub kogoś bliskiego. Nie ma o co się gniewać, denerwować i przerywać w pół zdania, lepiej łagodzić spory. To co nie do zaakceptowania musimy sobie z tym poradzić samemu. Dorosła kobieta, mężczyzna odpowiada za własne działania, nawet jeśli wynieśli je z domu rodzinnego.

W innej interpretacji, może być tak, że może mieć to odniesienie zupełnie do czegoś innego, ale podobieństwo zostaje. To odniesienie się, konkretnie do przypadku, do człowieka, nazwanie tego wszystkiego, chciałoby się powiedzieć po imieniu, mając to wszystko na końcu języka, jednak gdzieś się rozpływa. Nie potrafimy pójść aż tak daleko. Nasza świadomość tego jest inna. Jest w nas więcej uczucia, pamięci do bliskich, wychowanie. Ta niezgoda rozmywa się w otoczeniu przedmiotów, literatury, słowa, w pół zdaniu, niedokończona myśl zawieszona. Zaniechamy czynności niegodziwych - nazwania tego po imieniu, w pełnym słowa tego znaczeniu. Być może autor miał na myśli zupełnie coś innego, ale na tym właśnie polega piękno poezji, że zaczynamy, potrafimy, próbujemy interpretować zwartość wiersza i myśli, które chciał nam przekazać poeta.


Podpis: (A) Wiesław Leszczyński



autorpraca

Jeżeli chcesz napisać komentarz dotyczący ogólnej twórczośći autora, ale nie konkretnej pracy, powinieneś to zrobić w komentarzach do profilu autora.


Zarejestruj się, aby zarezerwować podpis i uaktywnić inne funkcje!


Komentarze prac są moderowane - oznacza to, że wpisy nie na temat, zawierające wulgaryzmy lub reklamy - będą usuwane.




Wprowadź kod z obrazka



Subskrypcja:


Zaloguj się aby mieć możliwość subskrybowania komentarzy pod tą pracą.